Jest rok 2006. Zaraz po ślubie zaczęliśmy się z mężem starać o dziecko. Trwało to kilka miesięcy. Nie przejmowałam się tym specjalnie. W końcu rzadko udaje się za pierwszym czy drugim razem. Pewnego dnia wróciłam do domu, na obiad był gulasz. Nawet nie zdążyłam się rozebrać. Od samego zapachu zwymiotowałam. Wiedziałam, że coś to musi oznaczać. Na następny dzień poszłam do apteki i kupiłam test ciążowy, mimo, że do planowej miesiączki brakowało jeszcze kilka dni. Pojawiły się upragnione 2 kreseczki. Poczułam ogromną radość. Od razu umówiłam się na wizytę u ginekologa.
Lekarka wylała na mnie "kubeł zimnej wody". Potwierdziła pęcherzyk ciążowy, ale powiedziała, że żeby zobaczyć czy ktoś w nim mieszka trzeba poczekać jeszcze dwa tygodnie. Na wizytę umówiłyśmy się dopiero za trzy tygodnie, tak żeby mieć pewność, że dziecko jest na tyle duże by była widoczna akcja serca. To były trzy tygodnie przeplataną radością, niepokojem i strachem. Czytałam w internecie wszystko co dotyczyło ciąży - objawów, przebiegu. Czytałam też fora internetowe - najgorszy pomysł na jaki mogłam wpaść. Bardzo dużo jest tam wypowiedzi które przedstawiają bardziej i mniej tragiczne rozwiązania. Do tej pory nie rozumiem po co straszyć ciężarne. w końcu potrzebują one przede wszystkim spokoju.
Przyszedł dzień wizyty u ginekologa. Z sercem na ramieniu poddałam się badaniu... . Jest! Jest maleństwo, malutka fasolka, w której bije mikroskopijne serduszko. Umówiłyśmy się na kolejną wizytę za miesiąc. Miało to być jednocześnie pierwsze badanie przesiewowe w kierunku wad płodu. Kolejny miesiąc strachu. Czy coś wyjdzie? A co ja zrobię jak się okaże, że dziecko jest poważnie chore. Znowu zaczęłam szukać informacji na ten temat. Zespół Downa, Turnera i inne....... Jedna choroba straszniejsza od innej. Koszmarne zdjęcia..... Straszne choroby...... Prawie wszystkie śmiertelne....
Historie ludzi, którym urodziły się takie dzieci. Jedne urodziły się przedwcześnie, inne o czasie.... Niektóre urodziły się martwe, inne zmarły zaraz po porodzie, inne żyły kilka godzin, dni, tygodni..... Panika. Co zrobię? Przekonałam się, że internet jest kopalnią wiedzy, ale tez przekleństwem.
Kolejny dzień wizyty. Poszłam na to badanie razem z mężem. Ogromna ulga - wszystkie wielkości, grubości, długości w normie. Obraz narządów wewnętrznych prawidłowy. Dziecko jest zdrowe! Ciąża przebiega prawidłowo. Badania krwi, moczu w normie. Wszystkie wizyty umawiane są co miesiąc. Nic się nie działo. Jedyny mój niepokój przedstawiają słabo przeze mnie odczuwane ruchy dziecka. Ale dziecko rozwija się prawidłowo.
W końcu nadszedł dzień rozwiązania. Po prawie 22 godzinach przyszła na świat nasza córeczka. Ma 53 cm długości i 3,5 kg. wagi. Jest zdrowa i piękna, a my jesteśmy najszczęśliwszymi rodzicami na świecie. Dzisiaj ma już 5,5 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz